sobota, 16 lipca 2011

Marszałek Polski ''Czy Polska mogła uniknąć wojny?''


Marszałek Edward Śmigły-Rydz – "Czy Polska mogła uniknąć wojny?"

Edward Śmigły-Rydz;   
Takie oto pytanie ciśnie się na usta każdego Polaka, ba, i nie tylko Polaka, gdyż wojna polsko-niemiecka rozpętała niepamiętną w dziejach zawieruchę wojenną, która ogarnęła całe kontynenty, a Polsce przyniosła okrutną klęskę. Ogrom nieszczęścia, jakie dotknęło naród cały tak silnie oddziaływa na psychikę Polaka, że choć wojna jeszcze nie skończona, choć oczekuje się zwycięstwa, trudno jest każdemu z nas oprzeć się temu natrętnemu pytaniu. Gra toczy się o zbyt wielką stawkę, zbyt wiele ważnych sił działało, abyśmy na to pytanie mogli odpowiedzieć zdawkowo, musimy to uczynić po dokładnej rozwadze, by jeśli odpowiedź wypadnie "nie"  uspokoić swoje sumienie i dalej walczyć, jeśli zaś odpowiedź wypadłaby "tak"  rozważyć należy kto zawinił i dlaczego tak się stało.
W naszym języku politycznym utarły się dwa określenia, gdy chodzi o kierunki polskiej polityki zewnętrznej to znaczy polityka Piastowska lub Bolesława Chrobrego i Jagiellońska. Cechą pierwszej jest walka z naciskającą od zachodu niemczyzną i obrona granic zachodnich Polski a nawet ekspansja na zachód dla odniemczenia słowiańskich niegdyś ziem. Cechą drugiej jest rozwijanie Państwa Polskiego w kierunku wschodnim i to przy pomocy tworzenia jednostek państwowych sfederowanych z Polską lub w inny sposób z Państwem Polskim silniej związanych.  
Kiedy niektórzy nasi współcześni propagowali jedną z tych koncepcji politycznych, zalecając je nowopowstałemu Państwu Polskiemu, odnosiło się wrażenie, że niezbyt dobrze zdają sobie sprawę, że układ sił sąsiedzkich w tamtych okresach historycznych był nieco odmienny, niż po roku 1918 i że polityka zewnętrzna Polski w bardzo dużym stopniu zależeć musi od tego, co się dzieje poza wschodnią i zachodnią granicą Polski.  W czasach, kiedy Piastowie walczyli z niemczyzną, tu i ówdzie ulegając jej naporowi, Rosja rozbita na małe grupki państwowe przeżywała ciężki okres niewoli tatarskiej, a później odrabiała z trudem skutki tej niewoli, nie stanowiąc dla Polski niebezpieczeństwa. Unia Polski, Litwy i Rusi nie tylko na czas dłuższy przekreśliła obawę z tej strony, ale wytworzyła dalsze nawet możliwości ekspansji na wschód. Zapoczątkowało to długi okres tak zwanej polityki jagiellońskiej i to ponadto w tym szczęśliwym czasie, kiedy Niemcy rozbite z kolei na małe państewka, przechodziły okres walk politycznych i religijnych, pogrążając się w siedemnastym stuleciu w chaosie wojny 30-letniej. Pamiętać również należy, iż rozwój Polski w kierunku wschodnim nie byłby tak łatwy, gdyby nie zwycięstwo pod Grunwaldem, które na czas dłuższy złamało siłę Zakonu Krzyżackiego, tego silnego bastionu niemczyzny i zahamowało odnowę sił niemieckich na wschodzie.  Wskutek unii z Litwą, Polska zbliżyła się do Rosji i zetknęła się z granicami tężejącego organizmu państwowego Rosji, już z końcem XV wieku Rosja wtedy scalona pod berłem carów odzyskała swą samowiedzę polityczną. Polska aktywność polityczna kieruje się na wschód, zwycięstwami na polach bitew, torując sobie drogę do dalszej ekspansji.  Ani więc w okresie Piastów ani Jagiellonów (po Grunwaldzie) nie było takiego dłuższego okresu, w którym by równocześnie - poza naszymi granicami wschodnią i zachodnią istniały siły gotowe wspólnie i równocześnie działać przeciw Polsce. Kiedy jednak w XVIII wieku wyrastają silne na zachodzie Prusy Hohenzollernów z tendencją rozrostu na wschód i kiedy Rosja Piotra Wielkiego wyraźnie poczyna dążyć na zachód - Polska nie jest w stanie przeciwstawić się tym siłom, ulegając z końcem XVIII wieku rozbiorom.  
Ten krótki rzut oka na przeszłość dość wyraźnie świadczy, że niebezpieczeństwo dla Państwa Polskiego istniało i z jednej i z drugiej strony tj. ze wschodu i z zachodu i że Polska mogła się rozwijać i działać tylko wtedy, gdy przynajmniej z jednej strony mogła być bezpieczna. Jej bezpieczeństwo zewnętrzne warunkowane jest słabością albo obu, albo przynajmniej jednego z jej sąsiadów.  Nieodmiennym więc zadaniem polskiej polityki zewnętrznej było i zostało tworzenie takiej konstelacji politycznej, która temu warunkowi bezpieczeństwa zewnętrznego czyniła zadość.  Z taką treścią tradycji politycznej weszliśmy w okres dziejów nowoczesnych. Kongres Wiedeński w 1815 roku przypieczętował los Polski na dłuższy okres i dopiero układ francusko-rosyjski z 1893 roku podważył przeszło stuletnią zgodę państw zaborczych. W konsekwencji tego układu Niemcy i Rosja w 1914 roku znalazły się po przeciwnych stronach. Sytuację tę rozumiał Józef Piłsudski gdy rozpoczynał walkę o niepodległość skierowaną przeciw Rosji, rozumiał zresztą, że wtedy i tylko wtedy Polska może się odrodzić, gdy Niemcy i Rosja znajdą się w obozach przeciwnych.  Pakt francusko-rosyjski posłużył również za faktyczny punkt wyjścia dla Romana Dmowskiego. Dmowski będąc uczniem Adama Popławskiego, twórcy idei wszechpolskiej i redaktora Przeglądu Wszechpolskiego we Lwowie, tworzy Narodową Demokrację, stara się realizować idee Popławskiego, nie zawsze będąc im wiernym i dopasowując je do swych założeń taktycznych. Toteż jego polityka przechodzi różne koleje, opiera się aż do ostatnich czasów zależnie od okoliczności, to na Rosji, to na Francji - partnerach paktu z 1893 roku i jest bez kompromisu antyniemiecka. Przeszłość jakby odbiła się dalekim echem w ideologicznych kierunkach polskiej polityki przed 1914 rokiem, a uparte trwanie przy tych kierunkach, o ile z jednej strony miało wpływ na kształtowanie się i wyrabianie polskiej opinii publicznej, nie zawsze jednak odpowiadało koniecznościom aktualnej polityki.  Po 1918 roku Polska znów znalazła się pomiędzy tymi samymi dwoma "kamieniami młyńskimi" jak nazywa Żeromski Rosję i Niemcy. Jednak wojna światowa spowodowała wiele zmian i to nie tylko w granicach tych państw, ale i w ustroju wewntęrzno-politycznym, co w rozmaity sposób oddziaływuje na cele ich polityki zagranicznej.  Traktat Ryski z 1921 roku, zawarty przez Polskę i Rosję i decyzja Konferencji Ambasadorów z 15 marca 1923 roku, ustaliły naszą granicę wschodnią.  Zwycięstwo oręża polskiego z 1920 roku dawało Polsce możliwości uzyskania znacznych obszarów na wschodzie. Jednak silny wpływ Anglii i Francji na Polskę, wywierany w tym celu, aby nie szła ona zbyt daleko w żądaniach, zrobił swoje. Państwa te ciągle miały na uwadze możliwość zbliżenia się do Rosji w przekonaniu, że bolszewizm się załamie i odrodzi się carska Rosja. Nie chciano zatem zbytnio krzywdzić tej przyszłej Rosji, niedawnej aliantki w wojnie 1914-1918, kosztem Polski i okrawać boleśnie terenu ewentualnej ekspansji gospodarczej.  Traktat Wersalski stworzył nowy układ w Europie: powstało kilka nowych państw niepodległych, Liga Narodów, a Polska otrzymała swe granice zachodnie, dostęp do Bałtyku i przymierze z Francją. Mimo okrojenia Niemiec, Traktat Wersalski nie był całkowitym wykorzystaniem zwycięstwa. Przyczyną tego był fakt, iż Anglia obawiając się przewagi Francji nie zdecydowała się na rozczłonkowanie Niemiec. Jak pewien Anglik dowcipnie się wyraził, zdawało się nam Anglikom, że Francuzi natychmiast staną się Niemcami, a Niemcy upodobnią się do Anglików. Popełniono więc błąd, który dwadzieścia lat później dał Hitlerowi możność rozpętania nowej pożogi wojennej.  Przymierze Polski z Francją było asekuracją przeciwko Niemcom, gdyż Rosja Sowiecka po wojnie z Polską i wobec dużych trudności wewnętrznych nie stanowiła bezpośredniego niebezpieczeństwa, groźna natomiast była polityka Kominternu, która przez inflitrację komunizmu do państw burżuazyjnych usiłowała przygotować rewolucję światową, dzięki czemu - rozkomunizowane od wewnątrz państwa miały spaść jak dojrzały owoc z drzewa w objęcia Rosji Sowieckiej. W ten sposób odbyłaby się rewolucja zupełnie albo prawie zupełnie bez interwencji zbrojnej. Na terenie międzynarodowym Rosja weszła do Ligi Narodów i tam stawała do walki z faszyzmem, dyktatorami i tym podobnymi plagami, uniemożliwiającymi wprowadzenie raju komunistycznego. Uwikłana jednak na Dalekim Wschodzie nie zdradza intencji o charakterze wojskowym w stosunku do swych sąsiadów zachodnich, przyłącza się natomiast do każdej akcji papierowej traktatów, umów, zapewnień, gwarancji i tym podobnych, aby po okresie dłuższego impasu, akcją tą nadrobić słabość faktyczną. Nie zostawia jednak Polski w spokoju - zanim nastąpiła decyzja Rady Ambasadorów w sprawie wschodnich granic Polski rozwija na pograniczu intensywną akcję dywersyjną, trzymając Polskę w dużym napięciu. Akcję taką powtarza kilka lat później, dając dowód swego zasadniczo wrogiego stosunku do nowej Polski. W tym okresie jednak wydaje się, jakby tradycje imperialistyczne dawnej carskiej Rosji zupełnie przycichły. Sowiety oficjalnie deklarują zasadę nie wtrącania się do cudzych spraw, wysuwając jeno swój taran bojowy Komintern, który rzekomo działa zupełnie samodzielnie. Toteż ze strony polskiej poddawano czujnej obserwacji te dwie różne linie polityczne, nie tolerując działalności komunistycznej wewnątrz kraju.  Niemcy przedhitlerowskie, tak zwana Druga Rzesza, przeżyły nieudany zamach komunistyczny, Republikę Wejmarską aż do prezydentury Hindenburga, oznaczającej stopniowy nawrót do rządów autorytatywnych. Silna partia wojskowa oparta o Reichswehrę, a politycznie o junkrów pruskich miała wówczas duże znaczenie, wpływając na układ polityki wewnętrznej. Z jednej strony Streseman zbliża się do Brianda i Ligi Narodów, gdzie jakiś czas Niemcy odgrywają znaczną rolę ku zadowoleniu zresztą Anglii, która po cichu popierała zrównoważenie wpływów francuskich na kontynencie przez Rzeszę. Niemcy wciągane zostają do utrwalenia porządku w Europie.  Z drugiej strony Reichswehra przygotowuje się do rewanżu za klęskę z 1918 roku, nawiązuje kontakty z Sowietami, nawracając do tradycyjnej polityki pruskiej i bismarckowskiej.  Na wschodzie szuka źródeł surowców dla przyszłej rozprawy orężnej oraz sprzymierzeńca, aby przy jego pomocy i na jego terenie rozbudować przemysł wojenny, obchodząc w ten sposób rygory Traktatu Wersalskiego. Trudno powiedzieć ile było szczerości, a ile podstępu w całej tej akcji. Jeśli nie działała tutaj jakaś centralna myśl polityczna, to w każdym bądź razie działał pewien automatyzm tradycyjnej polityki Niemiec, które nie były ani politycznie doszczętnie rozbite, ani też potencjał ich nie został tak zniszczony, by nie mógł być odbudowany w kierunku w jakim szła aktualna myśl polityczna.  Wysiłki Rzeszy ułatwiała bardzo koalicja, która zadowolona z oficjalnej polityki niemieckiej, gotowa w imię pokoju poczynić szereg ustępstw, dopuścić Niemcy jako równorzędnego partnera do współdziałania, nie chcąc widzieć ukrytego nurtu, który prowadził ku nowej rozprawie wojennej. W imię tego pokoju koalicja przymykała oczy na niesłabnące tendencje antypolskie Niemiec, które nieustannie wysuwają sprawę Pomorza i Gdańska, licząc, że koalicja nie będzie robiła wielkich trudności w razie formalnego postawienia przez Niemcy żądań rewindykacyjnych w stosunku do Polski. Faktyczna słabość militarna Niemiec w tym czasie oraz przewaga pod tym względem Polski stały jednakże na przeszkodzie tym żądaniom. Traktat w Locarno, ustalający zachodnie granice Niemiec, a przemilczający ich granice z Polską, był dla Polski bardzo ważkim ostrzeżeniem, zwłaszcza, że jego pierwsza redakcja, autorem której był Mussolini, otwierała właściwie drogę do rewizji wschodnich granic Niemiec.  Na terenie Ligi Narodów Polska znacznie ustępowała w tym czasie zręcznemu Beneszowi, Francja zaś, nawet wtedy, gdy robić to należało, nie dość dobitnie akcentowała swe przymierze z Polską. W tym układzie stosunków Polska stać się mogła kozłem ofiarnym, złożonym na ołtarzu 'pokoju'.  Ówczesna polityka Niemiec, której przedstawicielem przed Hitlerem był przez dłuższy czas Streseman, była dla nas o tyle niebezpieczna, że Polska, mając znaczne trudności wewnętrzne, i kwestię mniejszościową, stać się mogła terenem rekompensaty dla Niemiec, których współpracę więcej poczęły sobie cenić państwa zachodnie, niż ubogiej Polski.  Słabą pozycję Polski wzmacnia dopiero postawa Marszałka Piłsudskiego, który aktywizując politykę na terenie Ligi Narodów, wysuwa Polskę przed Czechosłowację i formalnie przynajmniej załatwia sprawę stosunku z Litwą. Nawiasem mówiąc, sprawa Litwy była stale komentowana na niekorzyść Polski, stając się bardzo dokuczliwą na terenie międzynarodowym. Wydaje się, że niedaleko prawdy będzie leżało przypuszczenie, iż polityka Waldemarasa była układana w tym czasie nie w Kownie, lecz w Berlinie.  Do sprawy litewskiej dochodziła sprawa Rusinów w Małopolsce Wschodniej, znajdująca wielu orędowników wśród wrogów Polski, a sympatyków nawet wśród przyjaciół i robiąca nam stale złą opinię w świecie. Dodać należy, że nawet decyzja Ambasadorów, uznająca nasze granice wschodnie, podała, jako jeden z motywów, że Polska uznała konieczność nadania autonomii dla Wschodniej Galicji.  Mimo te wszystkie okoliczności - słabość militarna Niemiec oraz przymierze z Francją, dawało Polsce dość silne poczucie bezpieczeństwa na granicach zachodnich. Niemniej jednak, możliwość dalszych ustępstw ze strony Zachodu wobec Niemiec, a co za tym idzie i militarna ich odbudowa, mogła w sposób przykry i nieoczekiwany zaskoczyć Polskę, skazaną prawie na własne siły, mającą z drugiej strony bardzo niepewnego sąsiada w Rosji Sowieckiej.  W tych warunkach dążenie do utrwalenia dobrych stosunków z sąsiadami dokonywuje się z wielkimi trudnościami.  Zagrożenie Rosji na Dalekim Wschodzie przez Japonię oraz dążenie Stalina do skupienia uwagi na wewnętrznej przebudowie społeczno-gospodarczej wytwarza w Moskwie życzenie normalizacji stosunków na zachodniej granicy Z.S.S.R. Wobec równoczesnego zagrożenia Polski ze strony Niemiec Marszałek Piłsudski korzysta z okazji do osłabienia względnie rozbicia współdziałania Berlina i Moskwy i podchwytuje inicjatywę sowiecką, w następstwie czego dnia 25 lipca 1932 roku podpisany zostaje pakt o nieagresji z Rosją.  Porozumienie z Niemcami w tym czasie okazuje się jeszcze niemożliwe. Odwrotnie, Niemcy sami zaostrzają stosunki z Polską przez wojnę celną, przez aktywizację mniejszości niemieckiej w Polsce, oraz sprawę Gdańska.  W takich okolicznościach zbliża się do władzy w Niemczech, a następnie w 1933 roku obejmuje ją - Adolf Hitler. Autor "Mein Kampf" w początkach sprawowania przez siebie władzy nie usiłuje od razu realizować swego programu międzynarodowego, mając wiele trudności wewnętrznych i postępując niepewnie i ostrożnie, z obawy przed sąsiadami niezdającymi sobie sprawy z procesu, jaki się w Niemczech dokonywuje. Pierwszy Marszałek Piłsudski orientuje się w możliwościach rozwoju hitleryzmu, wysuwając propozycję wojny prewencyjnej już przy pierwszej okazji pogwałcenia przez Hitlera Traktatu Wersalskiego, a mianowicie przy powiększaniu sił Reichswehry. Francja jednakże na to nie godzi się, wobec czego Hitler ośmiela się coraz bardziej. Tak więc osłabienie jednego przeciwnika nie udaje się i to nie z winy Polski.  Wobec niemożności zaradzenia wzrastającemu niebezpieczeństwu niemieckiemu w drodze wojny prewencyjnej i na tle coraz dalej idącej i coraz bardziej dla Polski niebezpiecznej ustępliwości Paryża wobec Berlina - Piłsudski decyduje się na zawarcie z Niemcami paktu o nieagresji. Pragnie odroczyć zbrojną rozprawę polsko-niemiecką do chwili, kiedy Anglia i Francja zaniepokoją się na tyle ekspansją niemiecką, iż zrozumieją konieczność bezwzględnego poparcia Polski - w swym własnym interesie. Pakt o nieagresji z Niemcami podpisany został 26 stycznia 1934 roku.  Koalicja i cały świat przyjęły pakty o nieagresji Polski z jej obydwoma sąsiadami z dużą ulgą, jako zapewnienie pokoju w tej części Europy, która wydawała się beczką prochu. Przeciętny obywatel francuski odetchnął, że nie grozi mu już żadna awantura wojenna o Gdańsk, czy o "korytarz". Nie zdawano sobie oczywiście sprawy z tego, iż takich beczek prochu w Europie okaże się znacznie więcej. Przekonano się o tym dopiero później, gdy wzrastające na sile Niemcy wysuwać zaczynają coraz to nowe żądania. Dla Polski jednak pakt o nieagresji na czas dłuższy przytłumił sprawę pretensji niemieckich, które skierowały się gdzie indziej.  Zbliżeniu polsko-niemieckiemu towarzyszy akcja ministra spraw zagranicznych Francji, Barthou. Barthou jeździł do Polski i namawiał na układ z Rosją dla przepuszczenia wojsk rosyjskich przez teren Polski w wypadku wojny Francji z Niemcami, montując przy tym system tak zwanych gwarancji zbiorowych. Polska jednak na ten system gwarancji nie godzi się, nie chcąc ryzykować uzależnienia się od Rosji Sowieckiej, której zbytnio ufać nie mogła, wyprowadzenie bowiem Rosji na arenę zachodnioeuropejską - jak chciał tego Barthou - mogłyby się stać niebezpieczne tak dla Polski, jak i dla Europy. Układ taki mógłby stać się zmarnowaniem, a w każdym bądź razie byłby zaprzeczeniem polskiego zwycięstwa w 1920 roku. Zresztą to, co robili i mówili komisarze zagraniczni Sowietów, a zwłaszcza Litwinow w gabinetach politycznych Europy, często było zręczną tylko zasłoną istotnych zamiarów Rosji Sowieckiej. Przyjęcie koncepcji Barthou, którą Polska odrzuciła i co stało się powodem długoletniego dąsania ze strony Francji - groziło Polsce przede wszystkim tym, iż stałaby się ona terenem wojny, z którego zwycięska Rosja niełatwo by się dobrowolnie wycofała.  Ponadto udział Polski w ewentualnym konflikcie stałby się całkiem drugorzędny, a Polska własnowolnie zepchnęłaby się do roli przedmiotu targu pomiędzy przeciwnikami.  Na tego rodzaju rolę ani faktyczna siła wojskowa, jaką Polska wtedy rozporządzała w stosunku do sąsiadów, ani też silne poczucie samodzielności państwowej nie pozwalały. Układ taki dla Polski mógłby być tylko aktem rozpaczy, nie mówiąc już o tym, że zbliżenie się do Rosji, skierowane przeciw Niemcom wywołałoby z ich strony natychmiastową kontrakcję. Sprawy Gdańska i mniejszości niemieckiej odżyłyby natychmiast i zachodnia granica Polski stać by się mogła naprawdę "paląca". W tych warunkach może tych kilka lat, dzielących od podpisania paktu Barthou, do czasu przewidywanej wojny z Niemcami byłyby dla Polski niezmiernie uciążliwe. Zresztą niedaleka przyszłość pokazała, iż Francja była partnerem bardzo pacyfistycznym, zaś pakt Barthou miałby istotnie raczej papierowe znaczenie dla Francji, przy czym Polska zapłaciłaby za niego zbyt drogo.  Niestety, politycy francuscy posiadali bardzo mały zmysł rzeczywistości, a również nie jest wykluczone, że kierowali się chęcią zepchnięcia ciężaru niemieckiego ze swych ramion na plecy Polski i Rosji.  Kiedy bowiem w marcu 1936 roku Niemcy łamiąc swe traktatowe zobowiązania, obsadzają wojskiem zdemilitaryzowaną strefę nadreńską - min. Beck ponawia propozycję przeprowadzenia wojny prewencyjnej z Niemcami, oświadczając ambasadorowi francuskiemu, że jeżeli Francja zareaguje czynnie na samowolę niemiecką - Polska stanie natychmiast u boku Francji. Niestety Francuzi ograniczają się znów do gadania i papierowych protestów, marnując powtórnie okazję do stłumienia tanim jeszcze kosztem niemieckiego niebezpieczeństwa. Francja bała się panicznie wojny i łudziła się ciągle, że za pomocą dalszych ustępstw na rzecz Niemiec oraz rozmaitych kombinacji dyplomatycznych uda jej się wojny uniknąć. Skutkiem postawy Francji Polska ani w roku 1933, ani w roku 1936 nie była w stanie wcielić w życie swego planu uratowania Europy przez zgniecenie w zarodku niemieckich ambicji i przygotowań odwetowo-wojennych.
Po podpisaniu paktu nieagresji z Polską, Niemcy w latach 1934-36 z niesłabnącą energią zbliżają się do Polski, usiłując przy jej pomocy realizować swój program wschodni. Na czym polegał ten nowy program?  Wynikał on przede wszystkim z przesłanek ideologicznych, antykomunistycznych, uważanych za ewangelię, ogłoszoną w "Mein Kampf". Realizując tę ewangelię, w dniu 10 lutego 1935 roku Goering, w rozmowie w Marszałkiem Piłsudskim, wysuwa sugestie wojenne przeciwko Rosji. Odpowiedź udzielona przez Piłsudskiego brzmiała, że zbyt wielka jest granica polsko-rosyjska, aby miał na niej istnieć uciążliwy dla Polski stan wiecznego pogotowia wojennego (baionette au canon). Goering po tej rozmowie wyraził się, iż Marszałek Piłsudski "hat gestutzt" (zesztywniał) na te sugestie.  Wkrótce po tym, w dniu 18 lipca 1935 roku kanclerz Hitler w rozmowie z amb. Lipskim proponuje Polsce wspólną krucjatę przeciwko Rosji. Hitler obawiał się rewolucji rosyjskiej i nie życzył sobie mieć wspólnej granicy z Rosją. Parokrotnie ponadto kanclerz Hitler przypominał Polsce gen. Schleichera, który dąży do porozumienia z Rosją Sowiecką kosztem Polski, ale on Hitler skończył z tą polityką bezpowrotnie.  W tym okresie Niemcy są jeszcze bardzo niepewni Włoch. Kanclerz Hitler odzywa się o Mussolinim w sposób gwałtowny, posądzając go o zbyt dalekie interesowanie się sprawami Austrii. Na początku 1939 roku poseł włoski w Warszawie robi nawet demarche u min. Becka w sprawie zbliżenia się Polski z Niemcami.  Pomimo tej oficjalnej polityki Niemiec w stosunku do Rosji - myśl porozumienia z nią nurtuje w mózgach nie tylko ludzi przedhitlerowskiego okresu, ale i narodowo-socjalistycznego reżymu. Tak więc gauleiter Prus Wschodnich, Erich Koch, był zdecydowanym zwolennikiem porozumienia z Rosją, zaś gen. von Seeckt uważał, że należy je uskutecznić bez obawy o wpływ tego porozumienia na wewnętrzne stosunki niemieckie. Również wielu hitlerowców młodego pokolenia lansowało już dość dawno myśl tego porozumienia. Mimo różnic ideologicznych myśl taka znajdowała zwolenników i była niejako pielęgnowaną tradycją polityki Bismarcka i Reichswehry, gdy oficjalna polityka niemiecka podjęła na początku 1939 roku inicjatywę w tym kierunku, miała wewnątrz grunt już urobiony. Ideologiczne motywy poszły w kąt, doraźne cele taktyczne wyszły na plan pierwszy. Rozpoczęto rozbijanie "klucza sklepienia europejskiego" jak Napoleon nazwał Polskę.  Ale w owym czasie do oficjalnego porozumienia z Rosją jest jeszcze daleko, przeciwnie, zawiązuje się pakt antykominternowski, wydaje się, że obie strony stoją na przeciwległych biegunach i nigdy i pod żadnym pozorem zbliżyć się do siebie nie będą w stanie.
Jeszcze 16 lutego 1937 roku Goering zapewnia mnie o nieprzejednanym stanowisku Niemiec wobec Rosji.
Jeszcze 5 stycznia 1939 roku, podczas wizyty Becka w Berchtesgaden, Hitler zapewnia go, że każda polska dywizja zastępuje jedną dywizję niemiecką na wschodzie i utrzymuje, że jest zainteresowany gospodarczo Ukrainą.  Jeśli chodzi o stosunek oficjalnych czynników polskich odnośnie polityki niemieckiej, zasługuje na podkreślenie informacja Rauschninga, który jeszcze przed paktem o nieagresji bawił w Polsce i konferował z marsz. Piłsudskim.  Manifestacyjne oświadczenia Goeringa i samego Hitlera nie zasugerowały zbyt ludzi w Polsce. Poza nieliczną grupką konserwatywnych publicystów nie było w Polsce żadnego poważnego odłamu, który by miał zaufanie do Niemiec, pragnął z nimi sojuszu i wspólnej walki - nawet przeciw drugiemu odwiecznemu wrogowi - Rosji. O negatywnym stanowisku czynników decydujących wspominaliśmy już wyżej. Zarówno marsz. Piłsudski, jak i po jego śmierci min. Beck odnosił się do propozycji niemieckiej z jak największym chłodem oraz rezerwą i nigdy ich nie zaakceptował. Polska zdawała sobie sprawę, że nikomu w Niemczech nie przyszło do głowy, aby zrzec się na stałe pretensji do zachodnich dzielnic Polski, agitacja wśród mniejszości niemieckiej w Polsce i jej postawa, jak również los polskiej mniejszości w Niemczech, aż nadto dobrze uwidoczniły, jaką wartość mają oświadczenia niemieckie. Nie mogło być wątpliwości, że w razie przyjęcia niemieckich propozycji w odniesieniu do Rosji, po najpomyślniej nawet przeprowadzone kampanii - wojska niemieckie, przeszedłszy raz przez Polskę, nie chciałyby się wycofać co najmniej z naszych dzielnic zachodnich, a pozostała część Państwa Polskiego spaść by musiała do roli wasala Rzeszy.  Dlatego też ze strony polskiej nie zaniedbano zbliżenia się do Francji i nawiązania ścisłego kontaktu z Anglią - co, jeśli chodzi o stronę dyplomatyczną, zakończyło się pewnym sukcesem.  Ambasador francuski, Noel, w swoim raporcie z Warszawy z dnia 2 maja 1939 roku pisze, że marsz. Piłsudski nie miał żadnych iluzji co do natury i wartości paktu z Niemcami i w ostatnich miesiącach swego życia dał temu wyraz w obecności swych współpracowników i wyższych wojskowych. Oczywiście i te poglądy w rozmaity sposób przeniknęły do społeczeństwa.  Jeśli chodzi o opinię publiczną, to jej postawa była wyraźna. Wydaje się, że nie znalazłby się w Polsce nikt, kto by mógł i chciał iść na współdziałanie z Niemcami za cenę tak znacznych ustępstw terytorialnych.  Ponieważ mocarstwa zachodnie nie mogły się zdobyć na stanowczą wobec Niemiec postawę i kontynuowały nieszczęsną politykę ustępstw - Polska, aby nie stać się pierwszą, pozostawioną własnemu losowi, ofiarą Hitlera - musiała prowadzić grę taktyczną zmierzającą do zyskania na czasie i możliwego odroczenia konfliktu. Mimo dwukrotnego już odrzucenia propozycji wojny prewencyjnej z Niemcami - polityka polska nie traciła nadziei, że dalszy rozwój wydarzeń przekona wreszcie państwa zachodnie, jak groźny dla nich samych jest nieustanny wzrost potęgi niemieckiej, słowem że nastąpi zmiana sytuacji, która umożliwi Polsce, nie tylko realne zacieśnienie przymierza z Francją, lecz i nawiązanie bliskich stosunków z Anglią - tą samą Anglią, która od czasu Wersalu nie chciała zaciągać żadnych zobowiązań w Europie, a zwłaszcza na wschód od Renu.  Tymczasem Rosja rozwija w dalszym ciągu na terenie międzynarodowym akcję antynarodowo-socjalistyczną. Skrzyżowanie to nastąpiło w wojnie w Hiszpanii. W Rosji odbywają się procesy przeciwko zdrajcom i jakby przypadkiem padają głosy tych, którzy ze strony rosyjskiej wyciągali rękę do koncepcji porozumienia z Niemcami. W stosunku do Polski, Rosja zachowuje się poprawnie, interweniuje tylko na korzyść Czechów we wrześniu 1938 roku.  Mimo tych pozorów warto zwrócić uwagę na pamiętniki gen. Kriwickiego, byłego szefa wydziału zagranicznego G.P.U., który popadłszy w niełaskę Stalina, uszedł cało do Ameryki i tam ogłosił pamiętniki, wydrukowane na kilka miesięcy przed obecną wojną. Otóż Kriwicki przytacza szereg faktów i spostrzeżeń, z których wynika, że pomimo pozorów i zewnętrznych dekoracji, Stalin uparcie dążył do porozumienia z Hitlerem i to już wkrótce po dojściu Hitlera do władzy i że nigdy osobiście go nie atakował uważając, że, przeciwnie, porozumienie z Hitlerem jest możliwe. Pamiętniki Kriwickiego, dodać należy, ukazały się zanim się rozpoczęły owe rozmowy niemiecko-rosyjskie w 1939 roku, zakończone paktem o nieagresji 22 sierpnia 1939 roku.  Hitler na początku swego panowania, w obawie przed komunizmem, układał swój program wschodni i szukał w pakcie o nieagresji z Polską podstawy do wspólnej akcji antyrosyjskiej. Później jednak, po zbliżeniu się do Włoch i po pierwszych sukcesach terytorialnych, rośnie w siły i w pewność siebie, stając się bardziej niezależnym, zaś bezkarne zbrojenia dają mu do ręki również i argument najważniejszy, argument siły. Zaczyna więc swój program wschodni realizować inaczej - poprzez Sowiety i Słowację, komplementując jeszcze Polskę - sięga po jej ziemie.  Niewątpliwie ''oburzyła'' Hitlera również ''niewdzięczność'' Polski, która zbliżyła się do Francji i Anglii. I tak 25 października 1938 roku Ribbentrop wysuwa wobec amb. Lipskiego na przyjęciu w Berchtesgaden propozycje co do zwrotu Gdańska i autostrady przez Pomorze, w zamian ofiarując 25-letni pakt o nieagresji i uznanie zachodnich granic Polski - za kulisami jednak szantażuje Polskę i przygotowuje rozruchy w zachodnich dzielnicach Polski. Zamienne jest, że Ribbentrop, wiedząc o dążeniu Polski do wspólnej granicy z Węgrami proponuje Polsce zamianę: za autostradę i Gdańsk - wspólna granica polsko-węgierska. Otrzymał na to odpowiedź, że Polska popiera jedynie dążenia rządu węgierskiego. Fakt ten rzuca nieco światła na trudności zrealizowania tego wspólnego dążenia Polski i Węgier. Jeszcze z początku 1939 roku Niemcy ponawiają nacisk na Polskę, aby przystąpiła do paktu antykominternowskiego - chodziło tu niewątpliwie o pokrzyżowanie planów angielsko-francuskich co do Rosji i o szantażowanie Sowietów, aby zmusić je do bliższych rozmów z Niemcami.  5 maja 1939 roku Mołotow obejmuje stanowisko komisarza spraw zagranicznych. Imperialistyczne tradycje rosyjskie dojrzały już w umyśle samego Stalina i jego najbliższych. Zaczną się wkrótce rozmowy z Niemcami, których oczywiście nie mógł prowadzić Litwinow, skompromitowany wobec Niemców, musiał przyjść Mołotow, człowiek o innym nastawieniu, takim jakiego aktualne zamiary Stalina wymagały.  Mołotow jednak zapewnia Polskę o przychylnym stanowisku Rosji w razie wojny z Niemcami, mało tego - obiecuje pomoc materialną. Już po podpisaniu paktu z Niemcami, to jest 22 sierpnia 1939 roku, Rosja podkreśla, że pakt ten ma na celu tylko pokój i że rozmowy z Anglikami i Francuzami zostały odłożone jedynie na później.  Tak to Rosja do ostatniej chwili symulowała respektowanie traktatów, kryjąc chytrze w zanadrzu nóż, którym ugodziła Polskę w plecy 17 września 1939 roku.  Symulacja była tak doskonałą, że poseł polski Grzybowski, kiedy go Mołotow zaprosił do siebie w nocy z 16 na 17 września, spodziewał się czegoś nieprzyjemnego, może nawet wypowiedzenia paktu o nieagresji z 1932 roku, ale nigdy interwencji zbrojnej.  W marcu 1939 roku nastąpiło nieoczekiwane zajęcie Czech i Moraw oraz Kłajpedy przez Niemcy. Akcja Hitlera nie była notyfikowana żadnemu państwu i poważnie zagroziła Polsce od południa. Był to dzwon alarmowy. Ale nie tylko dla Polski. Bo już i na Zachodzie, a przede wszystkim w Anglii zagarnięcie przez Rzeszę Czech olbrzymie zrobiło wrażenie. Hitler uroczyście zapowiedział w Monachium we wrześniu 1938 roku, że Sudety są jego ostatnim żądaniem terytorialnym w Europie i że nie chce mieć Czechów w swym państwie. Anglia temu wierzyła. Bezceremonialne i cyniczne złamanie danego słowa niesłychanie oburzyło cały naród angielski, a fakt, że Hitler odrzucając jak niepotrzebny łachman ogłoszone dawniej hasło "zjednoczenia wszystkich Niemców w ramach Rzeszy", wysunął dla uzasadnienia aneksji Czech nową koncepcję 'Lebensraum' - otworzyło wreszcie oczy rządowi angielskiemu na istotę dążeń hitlerowskich Niemiec. Anglia pojęła, że ekspansja niemiecka nie ma granic, że stanowi więc ona również dla samej Anglii i całego Imperium Brytyjskiego niezmiernie groźne niebezpieczeństwo. A zrozumiawszy to - Anglia skończyła natychmiast z niecelową, więcej: szkodliwą polityką ustępstw i przeszła do politycznego przeciwnatarcia.  Na tę chwilę czekała zaś od dawna polska polityka zagraniczna. Wstrząs psychiczny, jakiemu uległa opinia publiczna Wielkiej Brytanii, rewizja zasad rządzących dotąd polityką angielską - stworzyły warunki, umożliwiające aktywne zainteresowanie Anglii sprawami Europy Środkowo-Wschodniej i nawiązanie ścisłych węzłów między Warszawą i Londynem. Ta okazja została przez Polskę doskonale wykorzystana. Stanowcze odrzucenie żądań w sprawie Gdańska i Pomorza, z jakimi przy końcu marca 1939 roku zwrócili się do Warszawy Niemcy, wzmocniło jeszcze w Anglii szacunek dla Polski i przekonanie, że Państwo Polskie jest cennym partnerem, z którym warto nawiązać bliższą współpracę dla zahamowania dalszej ekspansji niemieckiej. Energiczna akcja dyplomacji polskiej podchwytywała nowe tendencje polityki brytyjskiej, zmierzając do oparcia współdziałania polsko-angielskiego nie na mgławicowych deklaracjach, lecz na konkretnych zobowiązaniach politycznych i wojskowych. Akcja ta została uwieńczona pełnym powodzeniem. 30 marca 1939 roku premier Chamberlain ogłasza w Izbie Gmin gwarancję brytyjską dla Polski, a 6 kwietnia min. Beck składa wizytę w Londynie i deklaruje, że Polska uważa się za związaną wobec Anglii takimi samymi zobowiązaniami niesienia pomocy, jak i Anglia wobec Polski. W ten sposób jednostronna gwarancja brytyjska przekształciła się w dwustronny sojusz polsko-angielski. Sojusz na razie jeszcze prowizoryczny - ale już w pełni obowiązujący. A po upływie kilku miesięcy, 25 sierpnia 1939 roku, podpisany został w Londynie formalny układ przymierza między Polską a Wielką Brytanią.  Układ ten był prawdziwą rewolucją w polityce angielskiej. Dość wspomnieć, że był to pierwszy od czasów Napoleona sojusz wojskowy, jaki Anglia zawarła w czasie pokoju na kontynencie europejskim. Triumf polityki polskiej był tym większy, że Anglia wywierała równocześnie nacisk na wiecznie wahającą się i ustępującą przed Niemcami Francję, skłaniając ją równocześnie do zajęcia energiczniejszej postawy wobec Rzeszy. W tym stanie rzeczy sojusz polsko-francuski nabiera nowych rumieńców życia, a w maju 1939 roku dochodzi do zawarcia ścisłego porozumienia sztabowego, ustalającego dokładne terminy ofensywnych operacji armii francuskiej i lotnictwa angielskiego przeciw Niemcom w wypadku napadu niemieckiego na Polskę.  Te układy sztabowe nie zostały niestety przez Francuzów wykonane. Dowództwo francuskie nie podjęło we wrześniu wielkiej ofensywy, mimo, że jak się później okazało - na Linii Zygfryda było wtedy niecałe 10 dywizji niemieckich. Co więcej - Francuzi w ogóle zwlekali z wypowiedzeniem Niemcom wojny i gdyby nie stanowcza postawa Anglii, kto wie, czy Francja nie 'wykonałaby' postanowień sojuszu z Polską zupełnie tak samo, jak 'wierna' była w 1938 roku sojuszowi z Czechosłowacją ...  Ale młody sojusz polsko-angielski doskonale wytrzymał próbę życia. Jeżeli rząd angielski nie wypowiedział wojny Niemcom od razu 1 września - co wywołało oburzenie w społeczeństwie brytyjskim, a protesty w parlamencie - to uczynił tak właśnie ze względu na wahanie się Francji, którą Londyn bezskutecznie namawiał do stanowczego kroku. Gdy nie pomogła dwudniowa argumentacja i naciski dyplomatyczne i gdy francuski minister spraw zagranicznych, Bonnet, mimo trwania od kilkudziesięciu już godzin walk w Polsce, nie chciał się wyrzec nadziei uniknięcia wojny przez załatwienie sprawy drogą jakiejś konferencji na wzór Monachium - Anglia zrezygnowała z efektu solidarnego wystąpienia obu mocarstw zachodnich i na własną rękę wypowiedziała wojnę Niemcom. W kilka godzin później naśladuje ją w tym Francja, która była za słaba duchem, by zdobyć się samodzielnie na decyzję uczciwego dotrzymania sojuszu wobec Polski, ale za słaba również by zostać na boku i nie pójść w ślady Anglii, gdy ta wyrzekła już decydujące słowo.  Anglia nie udzieliła Polsce we wrześniu 1939 roku realnej pomocy wojskowej. Dziś rozumiemy już dlaczego tak się stało. Bo wierząc przez szereg lat Niemcom i zaniedbując zbrojenia, Wielka Brytania była jeszcze w 1939 roku zupełnie do wojny nie przygotowana. W przeciwieństwie do Francji - Anglia nie miała prawie wcale armii lądowej. R.A.F. była dopiero w powijakach, choć mimo to samoloty brytyjskie przeprowadziły kilka nalotów na północne Niemcy. A wojna na morzu wraz z blokadą nie mogła dać natychmiastowych wyników.  Jeżeli weźmiemy pod uwagę ówczesny stan pogotowia wojennego Anglii - tym wyżej cenić musimy lojalność i bohaterstwo brytyjskiego sprzymierzeńca. Mimo całego swego nieprzygotowania, Anglia nie zawahała się z wypełnieniem sojuszniczych zobowiązań i wypowiedzeniem Niemcom wojny. A po kapitulacji Francji Wielka Brytania nie ugięła się ani przed groźbą inwazji, ani przed perspektywą niszczenia kraju przez wrogie lotnictwo, lecz mimo trudnych okoliczności postanowiła prowadzić walkę aż do zwycięskiego końca.  Sojusz polsko-angielski nie przyniósł tak szybkich, natychmiastowych skutków, jakich oczekiwały szerokie koła społeczeństwa polskiego. Nie umniejsza to jednak jego politycznej wartości i doniosłości. Dzięki temu układowi Polska nie została sama, jak Austria czy Czechosłowacja, a wybuch wojny polsko-niemieckiej zapoczątkował równocześnie wielką wojnę europejską a nawet światową. Po klęsce i haniebnej kapitulacji Francji sojusz polsko-angielski umożliwił naczelnym władzom Rzeczypospolitej znalezienie nowych podstaw ich wojskowo-politycznej działalności. Mamy zaś prawo sądzić, że zarówno na przyszłej konferencji pokojowej, jak i później nawet, w naprawdę już Nowej Europie, przymierze polsko-angielskie odegra ważną rolę.  Kiedy stało się jasne, że Polska nie zgodzi się na autostradę i na przyłączenie Gdańska do Rzeszy oraz, że pospiesznie zbliża się do Anglii - 28 kwietnia 1939 roku Hitler w czasie mowy swej w Reichstagu wypowiada pakt o nieagresji z Polską. Odpowiada mu na to min. Beck 5 maja w Sejmie polskim.  Jako przygrywka do tej akcji dyplomatycznej następują przesunięcia wojskowe niemieckie, zaczyna się żywa działalność hitlerowska w Gdańsku oraz przygotowanie mniejszości niemieckiej w Polsce do czynnego wystąpienia.''Piąta Kolumna'', przygotowana na długo przed tym, zaczyna działać. Na Śląsku ma ona za zadanie wywołanie powstania, dającego możność interwencji z zewnątrz.  W miesiącach letnich położenie pogarsza się z dnia na dzień. Goering w rozmowie z amb. Lipskim daje do zrozumienia, że wojna z Polską jest możliwa, ale obiecuje interweniować u Hitlera.  Dla ratowania sytuacji, 22 sierpnia zaczyna się mediacyjna akcja angielska.  Granica polska stale jest jednak naruszana przez Niemcy, od tygodni trwa napięcie w Gdańsku, co grozi w każdej chwili wybuchem.  Po obu stronach zgromadzono znaczne siły wojskowe.  Anglia i Francja interweniują nieustannie, aby Polska zachowała spokój i nie prowokowała Niemców. Wskutek tego opóźnia się mobilizacja powszechna.  Anglia dalej pośredniczy.  29 sierpnia Hitler żąda za pośrednictwem ambasadora angielskiego Hendersona, aby do Berlina przybył przedstawiciel Polski z pełnomocnictwami do załatwienia sporu.  30 sierpnia Henderson jest u Ribbentropa, który mu przeczytał szczegóły żądań rewindykacyjnych w stosunku do Polski, nie dał mu jednak tekstu do ręki i oświadczył, że warunki te są już nieaktualne, bo żaden pełnomocnik Polski nie przybył do Berlina.  31 sierpnia amb. Lipski otrzymuje polecenie z Warszawy zapoznania się z żądaniami, ale nie w charakterze pełnomocnika, lecz ambasadora, nie zostaje jednak już przyjęty.  Wieczorem tego samego dnia nie może już rozmawiać telefonicznie z Warszawą, połączenia zostały przerwane, natomiast radio niemieckie o godz. 21 podaje "nieaktualne" warunki, które zresztą nigdy nie zostały przedstawione Polsce na drodze dyplomatycznej.  Żądania niemieckie szły w kierunku oddania Gdańska, plebiscytu na Pomorzu i gwarancji dla mniejszości niemieckiej.  Charakterystyczne jest, że Niemcy nie wysuwali żądania zwrotu Śląska, w ukryciu jednak przygotowali powstanie, które miało być wzmocnione przez korpus ochotniczy zorganizowany na stronie niemieckiej, co jednak zostało udaremnione przez polskie władze.  Oczywiście, przewrotność niemiecka była tutaj zbyt widoczna, podobnie jak cała komedia z ''wysunięciem'' tych warunków była jedynie manewrem propagandowym na chwilę przed wojną.  Wieczorem 31 sierpnia i w nocy na 1 września radio niemieckie rozbrzmiewało propagandą antypolską jeszcze silniej zaprawioną kłamstwem, niż poprzednio. O godz. 4:45 zaczęły się działania wojenne przeciwko Polsce.
Polska a Czechy
Opinia polska często zadaje sobie pytanie, czy gdyby inaczej ułożyły się stosunki z Czechami, gdyby Polska i Czechosłowacja utworzyły solidarny front antyniemiecki; czy zdołałoby to zahamować dynamizm niemiecki i wpłynąć na bieg wydarzeń. Skoro zaś do współdziałania tego nie doszło, to jakie złożyły się na to przyczyny?  Jeszcze w latach przed wojną światową 1914 roku Czechy rozpoczęły swą panslawistyczną politykę widząc w Rosji, jako w największym słowiańskim państwie, naturalną przewodniczkę Słowiańszczyzny. Rosja chętnie brała na siebie tę rolę, a Czesi już wtedy uważali się za naród bardziej powołany do tej akcji niż Polska. Wypływało to prawdopodobnie z faktu, że Polska i Rosja od wieków trwały w stanie wrogim względem siebie, jak i z tego, że Czesi uważali się za naród znacznie wyżej stojący pod każdym nieomal względem. Stąd odnoszenie się do Polaków było nieco protekcjonalne, a nawet lekceważące, jako do czynnika, który nie ma warunków do odegrania wybitnej roli na arenie międzynarodowej.  Tendencje te zarysowują się bardzo wyraźnie już w czasie konferencji pokojowej w Wersalu, gdzie Czesi zdobywają sobie duży wpływ kosztem Polski. Dość wspomnieć o chęci zagarnięcia całego Śląska Cieszyńskiego, a gdy się to nie udaje, wyznaczony zostaje plebiscyt. W styczniu 1919 roku Czesi napadają podstępnie na wschodnią część Śląska Cieszyńskiego, zapędzając się aż pod Skoczów. Polska będąca w stanie wojny z Rosją, dąży do ugody i zmuszona jest przyjąć jako granicę rzekę Olzę, zostawiając na zachód od tej granicy około 200.000 ludności rdzennie polskiej i patriotycznej, która dała duży wkład w walkę o Polskę i później w odbudowę Państwa Polskiego. Sam Masaryk przekonany jest wtedy, że Polska wojny w 1920 roku z Rosją nie wygra, że jest tylko państwem sezonowym i że wiązać się z nią zbytnio nie warto, zwłaszcza, gdy się ma za sprzymierzeńca Francję, ''Małą Ententę'' i duże możliwości porozumienia się z Rosją pod auspicjami Francji, co oczywiście odbyć się mogło tylko kosztem Polski.  Ta polityka, początkowo Masaryka, a później Benesza - zaciążyła nad stosunkami polsko-czeskimi. Na terenie Ligi Narodów Benesz przez dłuższy czas ma lepszą pozycję niż Polska, a na wewnątrz Czesi prowadzą wynaradawiającą politykę w stosunku do Polaków na Zaolziu. Ponadto irredenta ukraińska znajduje dla siebie wygodny azyl w Czechach, skąd prowadzi swą działalność na terenie Polski. W Pradze istnieje uniwersytet ruski, mniej dla nauki a bardziej jako schronienie dla ruchu ukraińskiego i antypolskiego. Od czasu do czasu Polska posyła noty, ale otrzymuje odpowiedzi więcej niż niewystarczające.  Tym niemniej przed 1930 rokiem i jeszcze później - ze strony polskiej zostały poczynione próby nawiązania bliższych stosunków. Próby te trafiały na życzliwy grunt w armii czeskiej, a katastrofa Żwirki i Wigury dała okazję do bardzo serdecznej manifestacji ze strony tej armii.  Mimo tych objawów, polityka czeska nie odchodzi ani na krok od swych tradycyjnych założeń, a mianowicie: z jednej strony opiera się na gwarancjach francuskich, z drugiej strony - ciąży zawsze ku Rosji, widząc w niej dla siebie stałe oparcie i marząc o wspólnej granicy z Rosją - poprzez Małopolskę Wschodnią.  Po przyjściu do władzy Hitlera, kiedy Marszałek Piłsudski "opukuje Europę", aby zorientować się gdzie są siły, które by skłonne były do współdziałania z Polską - Benesz nie zmienia swego stanowiska, mimo wyraźnej skłonności ze strony polskiej.  Na przeszkodzie stały tutaj dwie sprawy: zasadniczo inny stosunek do Rosji, tradycyjnego wroga Polski, zawsze ewentualnego sprzymierzeńca Czech oraz sprawa mniejszości polskiej w Czechach, której wynarodowienie leżało w zasadach czeskiej polityki wewnętrznej. Ponadto Czesi nie zmieniali swego stosunku do irredenty ukraińskiej.  Po pakcie o nieagresji Polski z Niemcami, Czesi od razu nawiązują stosunki z Sowietami i dają u siebie bazę dla antypolskiej propagandy bolszewickiej.  Tak więc Polska i Czechosłowacja wskutek dziedzicznych obciążeń polityki czeskiej nie doszły ze sobą do porozumienia. Wymuszenie na Czechach Zaolzia było już tylko logicznym następstwem wytworzonego stanu rzeczy. Powiększone Węgry, mające wspólną granicę z Polską miały w tej części Europy dostarczyć Polsce tego, czego Polska nie mogła uzyskać od Czechosłowacji to jest ścisłego związku politycznego.  Zasadniczą jednak przyczyną faktu, że Polska nie poparła czynnie Czechosłowacji w rozgrywce o Sudety, było stanowisko mocarstw zachodnich. Polska doskonale zdawała sobie sprawę, że zarówno Francja jak i Anglia ani materialnie ani psychicznie nie są przygotowane do wojny i za wszelką cenę będą jej się starały uniknąć. Owszem, Francja chętnie wmanewrowałaby Polskę do wojny w obronie Czechosłowacji, ale sama - mimo łączącego ją z Czechami sojuszu - zupełnie nie kwapiła się do poparcia Pragi z bronią w ręku. Wszystko więc przemawiało za tym, że gdyby Polska w jesieni 1938 roku wystąpiła po stronie Czechosłowacji - mocarstwa zachodnie zamiast czynnej pomocy udzieliłyby nam... pochwały, a na wypadek wojny przyjęłyby wyczekującą postawę widza ...
Zachowanie się Francji w Monachium najzupełniej potwierdza to przewidywanie. Przy ówczesnym stanie zbrojeń niemieckich Polska nie mogła liczyć z pomocą samej tylko Czechosłowacji na zwycięstwo nad Rzeszą, zwłaszcza, że - pomijając nawet problematyczną wartość żołnierza czeskiego - po 'anschlussie' Austrii granica Czechosłowacji była otwarta od południa dla wojsk niemieckich, które mogły tak samo obejść z boku fortyfikacje w Sudetach, jak na wiosnę 1940 roku obeszły od północy Linię Maginota; Polska była gotowa podjąć wspólną akcję przeciw Niemcom, sama dwukrotnie proponowała wojnę prewencyjną - ale nie mogła i nie chciała stawać się ofiarą na przykładzie której mocarstwa zachodnie uczyłyby się dopiero o sile wojskowej Niemiec i nienasyconych ambicjach Hitlera. Pozostało jedynie czekać aż Anglia i Francja przebudzą się wreszcie do czynu.  W roku 1938 na porozumienie polsko-czeskie było już za późno. Przedtem Polska dążyła do współpracy, a nawet sojuszu z Czechosłowacją, lecz polityka czeska nie chciała zamienić oddalonej Rosji na bliską Polskę i uważała, że Polska z jej 'korytarzem' jest bardziej zagrożona przez Niemcy, niż Sudety. Czechom brakowało śmiałej decyzji dalekowzroczności politycznej, brak też było szczerości w stosunku do Polski. To wszystko odbiło się ujemnie na stosunkach polsko-czeskich.

Narodowy socjalizm nie zna stopnia nasycenia, jest ruchem dynamicznym, zmuszonym do stałej walki i zdobyczy. W tym nastawieniu psychicznym wszystkie środki są dobre, nie ma żadnych umów, żadnych zobowiązań, których warto by było dotrzymać, jeśli one w najmniejszym stopniu krępować miałyby ruch naprzód. Śladem jednej koncepcji idzie druga, za drugą trzecia. Za rasizmem, polityka wschodnia, za nią 'Lebensraum', za nim władztwo nad światem - nie ma końca, nie ma spoczynku dopóki cały świat nie zostanie zdobyty dla Niemiec.
Ale czy i wtedy ten spoczynek by nastąpił?
Chyba, że nasycenie wywołałoby bezwład, akumulatory by się wyczerpały. Wtedy nastąpiłby proces rozkładu, którego tragicznych rozmiarów nikt przewidzieć nie jest w stanie. Ale o to już niech bolą głowy narodowych socjalistów. Tymczasem ''Vorwärts''! Zdobywać i niszczyć co na drodze dla jakiegoś przyszłego porządku, opartego na mechanice myśli i uczuć, na mechanice ustroju narodowo-socjalistycznego.  Państwa, narody, kultury, społeczności są tylko pionkami na szachownicy, wartość ich jest dla hitleryzmu tylko wartością taktyczną. Tworzy się umowy przy akompaniamencie uroczystych przyrzeczeń, aby w następnej chwili zrywać je, jeśli stoją na przeszkodzie lub są już niepotrzebne, a dawnych sprzymierzeńców porzuca się i niszczy, gdy stoją na drodze, po której kroczą szeregi armii niemieckiej. "Polityka winna służyć prowadzeniu wojny" - mówił Ludendorf. Hitler bezlitośnie obdziera naród niemiecki z kultury zachodniej, wyrwać chce z korzeniami z duszy niemieckiej to, co rzeźbiło ją przez długie wieki, tresując w zamian mózgi i serca, organizując nowe siły, wydobyte z mroków pierwotnej duszy germańskiej. Utrzymał i rozwinął jedno - nowoczesną organizację wyzyskawszy społeczną i indywidualną dyscyplinę niemiecką, umiejętności techniczne i zdolność do pracy zespołowej. Wszystkie te zalety zaprzągł do przygotowania i prowadzenia wojny totalnej.  Dokonał eksperymentu na wielką skalę, tak, że nie tylko obserwatorzy z zewnątrz oczom swoim nie wierzyli, ale i wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Przez scentralizowanie problemów, przez rozdział czynności stworzył w krótkim czasie imponującą siłę. Ten wynik przyspieszał jego działania polityczne, a powodzenie w zaborach cudzych ziem rozzuchwaliło go. Maszyna organizacyjna, popędzana przez dynamizm ideologiczny zaskoczyła świat i samego jej twórcę. Trzeba było działać szybko, aby maszyna nie stanęła. Rozpętane siły zaczęły ciągnąć same. Toteż ostatnie miesiące przed wojną są jakby kalejdoskopem różnych pociągnięć na terenie międzynarodowym, które cechuje pośpiech, aby w chwili, gdy nastąpi maksymalne natężenie maszyny wojennej, cele polityczne, przeciwko którym zamierza się zwrócić, były gotowe. Co państwa zachodnie rozkładały na lata, u Niemców trwało miesiące. Nie zauważono tego procesu w porę, nie doceniono go, myślano nie tylko starymi kategoriami politycznymi, ale nie brano pod uwagę czarodziejskich skutków dynamiki organizacyjnej, pomnażającej wyniki niewspółmiernie do wkładu energii. Naród niemiecki, ograniczony w swych codziennych potrzebach, zaciągnął pas na zapadłym brzuchu i ruszył na rozkaz 'Führera', zorganizowany w armie, zaopatrzony w doskonałe środki walki.
Poprzez Polskę - na podbój świata.  

Czy Polska mogła uniknąć wojny?
Nie tylko Polska, lecz i cała Europa mogła była uniknąć długiej, niszczącej wojny kosztem krótkiej i stosunkowo łatwej operacji wojskowej, gdyby przyjęto polską propozycję wojny prewencyjnej z Niemcami, z którą zwrócił się do Francji w roku 1933 Marszałek Piłsudski, a którą powtórzył w roku 1936 min. Beck. Po odrzuceniu tej propozycji stale prąca naprzód ekspansja hitlerowskich Niemiec musiała wcześniej czy później doprowadzić do wojny - chyba, że wszystkie państwa poddawałyby się Hitlerowi bez walki, jak Austria i Czechy.      
 Polska mogłaby uniknąć wojny z Niemcami za cenę wojny z Rosją, gdyby zgodziła się na antysowieckie sugestie Hitlera oraz Goeringa i poszła razem z Niemcami na wschód. Lecz wtedy, nawet po całkowitym wspólnym zwycięstwie, straciłaby na pewno dzielnice zachodnie i stałaby się wasalem Rzeszy. Toteż odmowna odpowiedź, jakiej udzielił Goeringowi Marszałek Piłsudski, była całkowicie uzasadniona.
Rodzi się jednak pytanie następne: czy mianowicie koncepcja min. Barthou, koncepcja aliansu z Rosją mogłaby zapobiec wojnie? Jest to wątpliwe, a gdyby nawet Niemcy zostały wtedy pokonane - Rosja Sowiecka szukałaby niewątpliwie rekompensaty na Polsce i odwetu za klęskę 1920 roku. Ponadto czyż istnieje pewność, że imperializm rosyjski nie wyciągnąłby ręki do Niemiec, jak to uczynił w roku 1939?       Więc może uniknęlibyśmy wojny przez sojusz z Czechosłowacją?
Przeciwnie idąc razem z Czechami w 1938 roku mielibyśmy wojnę o rok wcześniej, wojnę bez udziału pacyfistycznie jeszcze nastawionych i zupełnie nieprzygotowanych mocarstw zachodnich, wojnę bez żadnych widoków zwycięstwa.      
 Czy wreszcie Polska mogłaby uniknąć wojny przez bezpośrednie rokowanie z Niemcami? 
Czy może powinna była zgodzić się na oddanie Gdańska i eksterytorialnej autostrady przez Pomorze? Wydaje się pewne, że autostrada byłaby co najmniej ''koniem trojańskim'', a zgoda na nią byłaby jeszcze większą lekkomyślnością, niż ta, którą popełnił książę Konrad Mazowiecki w XIII wieku, dając Krzyżakom Ziemię Dobrzyńską. Zresztą byłby to jedynie początek. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że po przyjęciu pierwszych żądań Hitlera nastąpiłyby dalsze, że po Gdańsku i Pomorzu przyszłaby kolej na Śląsk, Poznańskie itd. aż do zupełnego zniszczenia niepodległości Polski i całkowitego podporządkowania jej Niemcom. Przecież o taktyce stopniowania żądań Hitler pisał już w "Mein Kampf", a wypróbował ją z powodzeniem na Czechosłowacji! 
Polska nie mogła więc w żadnym wypadku liczyć na możliwość zaspokojenia pretensji niemieckich kosztem ograniczonych ofiar ze swej strony, nie mówiąc już o tym, że poczucie honoru i jednomyślna postawa całego Narodu Polskiego nie pozwalały na oddanie bez walki żadnej części naszego terytorium.
Polsce pozostawało jedno oprzeć się na Anglii i Francji, co też uczyniła. Ale nie była to rzecz prosta i łatwa, bo przez szereg lat Anglia nie chciała się w ogóle mieszać do spraw Europy Środkowo-Wschodniej, Francja zaś, panicznie bojąc się wojny, czyniła Niemcom coraz to dalej idące ustępstwa i to nie zawsze ze swojej kieszeni ...
Należało poczekać, aż rozwój wydarzeń zmieni postawę Londynu i Paryża, należało uchwycić chwilę, kiedy mocarstwa zachodnie zrozumieją konieczność ścisłej współpracy z Polską. To zadanie polityka polska spełniła w sposób możliwie najlepszy, zawierając w sprzyjającym momencie sojusz z Anglią i zacieśniając stosunki z Francją. 
Dzięki temu Polska we wrześniu 1939 roku nie została odosobniona. Mocarstwa zachodnie przystąpiły do wojny. Ale już na to, aby Francja, wypełniając umowę wojskową z Polską, zaatakowała po wybuchu wojny Niemcy, a Anglia bombardowała z powietrza Rzeszę wpływu nie mieliśmy.
We wrześniu nie pomogła nam czynnie ani Francja, ani Anglia, gdyż do wojny nie były przygotowane i nie spodziewały się tak szybkiego jej wybuchu, utwierdzając zresztą i Polskę w tym przekonaniu.
Stwierdzić więc należy, iż Polska wojny uniknąć nie mogła, jeśli nie chciała skończyć niesławnie.
Poniosła i ponosi olbrzymie ofiary, ale dała początek wojnie wyzwoleńczej spod supremacji niemieckiej. 
Po upadku Polski w XVIII wieku nastąpiło jakby samobiczowanie narodu. Sobie i tylko sobie przypisywali Polacy winę upadku. Nawet nauka polska, czy to ulegając uczuciom ogólnym, czy też dla celów wychowawczych, dopatrywała się przyczyn upadku w, nieświetnym zresztą, stanie wewnętrzno-politycznym.  Stosunkowo niedawno rozważać zaczęto krytycznie ten tragiczny dla Polski moment dziejów na tle stosunków międzynarodowych oraz ówczesnego układu sił politycznych w Europie i w tym układzie sił dopatrzono się jednej z ważnych przyczyn rozbiorów.
Dziś żyjemy pod świeżym wrażeniem klęski, powstają w nas te same uczucia samooskarżenia, jak u naszych pradziadków po rozbiorach.  W blasku zwycięstwa topnieją wszystkie winy, w mroku klęski nawet słabości i omyłki urastają do rozmiarów zbrodni. Ludzie szukają winnych, głoszą pomstę za swój zawód, za swoje nieszczęście.
Nie tylko dlatego należy zdobyć się na sąd krytyczny, aby wyzwolić się z zamętu uczuć, nie tylko dlatego należy sięgnąć myślą w splot wydarzeń historycznych i dociekać prawdy, ażeby przez samooskarżenie nie umniejszać i nie poniżać własnych wartości, ale dlatego, aby móc radować się chwałą przyszłego zwycięstwa nad złem, aby odetchnąć pełną piersią, a nieuszczuplone siły oddać z wiarą w Polskę - Polsce.  


(-) Edward ŚMIGŁY RYDZ

Tekst ukończony we wrześniu 1941 r. na Węgrzech, w miejscowości Szantod

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz